Zacznij szukać teraz
Wiek od:
do:
Miejscowość:
Płeć:
     
Przejdź do szukania zaawansowanego
więcej kryteriów wyszukiwania
Kilka słów o nas
W dzisiejszym świecie jest coraz więcej osób samotnych nie z wyboru.

Swojego cierpienia często nie chcą okazywać na zewnątrz. Pytani o przyczyny swego stanu tłumaczą się pracą, nauką czy brakiem czasu, w głębi serca wiedząc, że to tylko wymówka. Są już po trzydziestce, często dobrze wykształceni, mają pracę i stabilizację finansową. Jednak to czego pragną najbardziej - miłość - ciągle nie przychodzi. więcej
Reklama



Zagadki
Modlitwy
Twoja Praga

Modlitwa do Rity

Gdy rodzice są przeciwni
Czasem otrzymujemy listy z pytaniem co zrobić, by rodzice zaakceptowali chłopaka czy dziewczynę, którzy im się nie podobają. Zawsze w tej sytuacji pytamy jakie konkretne zarzuty mają do naszej wybranki czy wybranka, co faktycznie im się w nim nie podoba. Czasem są to bardzo poważne rzeczy np. alkoholizm czy od razu rzucająca się oczy nieodpowiedzialność, lekkomyślność ale bywają i rzeczy całkiem nieistotne dla związku. Spotkaliśmy się już z tym, że rodzice nie akceptowali chłopaka, bo był niski albo gruby albo… zbyt mało urodziwy. Inaczej wygląda też sytuacja gdy dziecko ma lat kilkanaście, od rodziców jest całkiem zależne i oni widzą wyraźnie, że ta relacja mu szkodzi, inaczej gdy usiłują przeszkodzić w małżeństwie dorosłemu już dziecku.

Nieraz ta nieakceptacja ma jeszcze inny wymiar: syn czy córka chcą się związać z osobą innego wyznania, narodowości lub osobą chorą. To są akurat sytuacje trudne, które należy dobrze przeanalizować, by mieć pełną świadomość z czym wiąże się taki układ. Nie będziemy ich szerzej omawiać, bo nie mamy takiej wiedzy; w takim przypadku jednak dobrze jest sięgnąć do odpowiedniej literatury i doświadczenia innych.

Na samym początku tych rozważań trzeba zrobić pewne założenie. Z pewnością chyba każdemu rodzicowi zależy na tym, by jego dziecko było szczęśliwe i chce dla niego jak najlepiej. Kocha je i dlatego niepokoi się o to z kim ono się wiąże, bo nie chce by zostało zranione albo by wyboru żałowało. Mając większe niż dziecko doświadczenie życiowe wie doskonale, że nie z każdym człowiekiem da się stworzyć dobry związek i że nie wszystko jest takie na jakie wygląda. Stąd też podejmuje kroki, by uchronić je przed złem. Dlaczego o tym piszemy? Ano właśnie dlatego, by, zanim oskarży się rodziców o bezpodstawną niechęć czy złe intencje, zrozumieć, że oni to wszystko zazwyczaj robią z troski. Tymczasem zwłaszcza bardzo młodzi ludzie często o tym zapominają myśląc, że to kolejny „bezsensowny” zakaz rodziców a przecież nasz chłopak czy dziewczyna są tacy cudowni.

Tak czy inaczej, zawsze w sytuacji sprzeciwu lub niezadowolenia rodziców należy dowiedzieć się od nich DLACZEGO nie akceptują wybranej osoby i poprosić, by wyjaśnili to bardzo konkretnie, nie zbywając nas stwierdzeniem, że to „ktoś nieodpowiedni”. Jakie cechy i zachowania według nich go dyskwalifikują? Czego się obawiają? Co - ich zdaniem - możesz robić złego Ty lub co może spotkać Ciebie? Jeśli otrzymasz konkretną odpowiedź będziesz mógł się do niej ustosunkować i być może uspokoić rodziców. A może rodzice uważają, że powinieneś się uczyć? Albo chodzi im o to, że powinieneś więcej w domu pomagać? Albo, że zachowanie tej osoby źle na Ciebie wpływa np. zaczynasz kłamać, zmieniasz poglądy na niekorzyść?

Jeśli rodzice podadzą konkretne powody to faktycznie należy nad nimi choć pomyśleć. Bo może faktycznie oni widzą w zachowaniu Twojego wybranka więcej niż Ty, może wiedzą jakie konsekwencje będą miały podejmowane teraz czynności? Oni patrzą na to nie przez pryzmat Twojego zauroczenia, tylko z boku, chłodno oceniając sytuację. I może dzięki temu właśnie otworzą Ci się oczy na pewne rzeczy, sam dostrzeżesz nie tylko dobre ale i złe strony tej relacji oraz wady drugiej osoby. I nie chodzi o to, byś przez to z nią zrywał. Może to być po prostu budujący impuls do zmiany zachowania, myślenia, także tamtej osoby. Może ona sama czegoś nie widzi a dzięki radom rodziców wspólnie zmienicie coś na lepsze. Jeśli zaś rzeczywiście jakaś dziedzina Twojego życia z powodu związku kuleje np. gorzej się uczysz, zaniedbujesz obowiązki domowe to może warto byłoby ją naprawić, popracować na tym i w ten sposób udowodnić rodzicom, że nie muszą się martwić.

Jeśli jednak sprzeciw rodziców będzie oparty na "nie bo nie" albo podadzą np. argument zbyt niskiego wzrostu to musisz ich przekonywać, że nic nie ucierpi przez Twój związek. Że nie zamierzasz rzucać szkoły, że masz plany na przyszłość, że masz ambicje. Przedstaw też plany Twojego chłopaka czy dziewczyny, opowiedz o nich, powiedz o ich  pozytywnych cechach. Zapewnij rodziców, że nic głupiego Wam do głowy "nie strzeli", że macie swoje zasady i zamierzacie ich przestrzegać. Czasem rodzice boją się wprost o współżycie i stąd zakazywanie, zwłaszcza dziewczynie spotykania się z chłopakiem. I dlatego musisz zapewnić rodziców o Waszych zasadach. Przecież gdy ludzie mają ustaloną hierarchię wartości to nie czekają na "okazję" tylko bez względu na okoliczności postępują w zgodzie z własnym sumieniem. Ponadto jeśli rodzice ufają dziecku to nie podejrzewają go o robienie wszystkiego zakazanego za ich plecami.  Jeśli tak nie jest to może właśnie coś z zaufaniem szwankuje. Albo było nadużyte w przeszłości albo rodzice są przewrażliwieni, sami mieli niemiłe przygody albo po prostu tak bardzo się o Ciebie boją. Dobrze by też było, by chłopak czy dziewczyna bywał u Ciebie w domu, by rodzice mogli z nim porozmawiać, zobaczyć jak się zachowuje i jaki jest w stosunku do Ciebie i do innych. Często jest tak, że w bezpośrednim kontakcie ktoś zyskuje. W każdym razie rodzice będą mogli przekonać się o tym osobiście a nie wyobrażać sobie same najgorsze scenariusze.
Jeśli jednak mimo wszystko, pomimo Twoich starań ta niechęć będzie (bez żadnego sensownego powodu) to trudno. Co robić? Zachowywać się normalnie. Nie kłócić się z rodzicami, nie przekonywać bo będzie odwrotny skutek. Wówczas trzeba pokazywać swoim życiem, że jesteście dojrzali. Że radzicie sobie w szkole, z obowiązkami w domu, że miłość w niczym Wam nie przeszkadza. Najważniejsze, żeby udowadniać rodzicom na co dzień, że jesteście odpowiedzialni, zdyscyplinowani, rozsądni. Stąd też ważne jest, byście rozmawiali z nimi spokojnie i rzeczowo, bo to będzie dowód Twojej dojrzałości. Jeśli rodzice zobaczą, że Twoje zachowanie jest dojrzałe a relacja na nic negatywnie nie wpływa to jest duża szansa, że z czasem zmienią zdanie co do chłopaka czy dziewczyny.

I jeszcze jedno: Pamiętajmy, że ZAWSZE rozmawia się na ten temat ze SWOIMI rodzicami. Niech Wam nie przyjdzie do głowy pomysł, żeby chłopak czy dziewczyna rozmawiała z Waszymi rodzicami, by ich do siebie przekonać. Naturalnie będąc w Waszym domu powinna rozmawiać z rodzicami w ogóle ale nigdy nie zbierać głosu aby rozwiązać problem niechęci do niego. Bo może to zostać odczytane tak, że ktoś obcy (póki co) wtrąca się w ich rodzinne relacje, a może nawet krzywdzi ich dziecko, które przecież jest po ich stronie skoro samo nie występuje. Mało tego – może pojawić się zarzut ze strony rodziców, że to przez chłopaka czy dziewczynę ich dziecko tak się zmieniło, że jest manipulowane. Dlatego nigdy, nawet w małżeństwie, w sytuacjach konfliktowych spowodowanych czynnikiem rodzinnym nie może być tak, że to małżonek rozmawia z naszymi rodzicami tylko my sami. 

Czasem jednak postawa rodziców jest nieprzejednana i to nie wobec wyboru nastolatków ale dorosłych dzieci, w obliczu zamiaru zawarcia przez nich małżeństwa.  Oczywiście najczęściej chcą wtedy ich dobra i swoją decyzję tłumaczą tym, że się o dzieci troszczą. Ale czy nie jest tak, że tak naprawdę chcą tego dobra dla siebie? Bo jeśli nie akceptują wybranka córki tylko dlatego, że jest np. gruby to jest jakiś absurd. Gdyby chodziło o to, że jest on złodziejem czy alkoholikiem, gdyby tej córki nie szanował no to taka troska byłaby najzupełniej zrozumiała - rodzice patrzący obiektywnie starają się ochronić zakochaną, a więc nie dostrzegającą wielu rzeczy córkę przed złem. Ale sam fakt, że ktoś jest gruby lub biedny nie upoważnia do odciągania od niego, do zniechęcania, wtrącania się i burzenia związku dorosłego już dziecka. Tak naprawdę ten argument nie byłby właściwy nawet wobec nieletniego dziecka ale wobec osoby dorosłej to już w ogóle nie ma racji bytu.

I  nie chodzi w tej chwili już tylko o ten wygląd czy status materialny, to się odnosi i do zawodu i poniekąd także wykształcenia (można oczywiście kogoś motywować, żeby podnosił swoje kwalifikacje ale nie wolno mieć komuś za złe, że skończył określoną szkołę lub że ma za małe wykształcenie) i jego rodziny i szeregu innych rzeczy!
Rodzice stworzyli przed laty swoją rodzinę, według swojego wzorca, jaki im wydawał się najsłuszniejszy. Być może im też się ktoś wtrącał i na pewno nie byli z tego faktu zadowoleni. Teraz wydaje im się, że mają monopol na prawdę, ich wizja jest jedynie słuszna a ich prawa sięgają też wyborów dorosłych dzieci. Otóż tak nie jest. Dzieci nie wychowuje się dla siebie tylko dla świata i dla Boga. Trzeba wychować je jak najlepiej się potrafi, ale nie wolno żyć za nie. Nie wolno podcinać im skrzydeł, zmuszać do uległości, a przede wszystkim nie wolno wzbudzać w nich poczucia winy z powodu posiadania swojej wizji własnego życia. Trzeba im dać wolność. Nie całkowitą swobodę i bezstresowe wychowanie ale wolność wyboru, wolność decyzji i ponoszenia za nie konsekwencji. Trzeba pozwolić dziecku dojrzeć i zaufać, że będzie w stanie podejmować dojrzałe decyzje. Dziecko musi wiedzieć, że może na rodziców liczyć, że może się ich poradzić, że nie go nie potępią. Ale nie można rodziców się bać. Nie może dorosły człowiek mieć wyrzutów sumienia z powodu niespełniania wszystkich życzeń rodziców. Nie może nam się szacunek mylić z bezwzględną uległością i posłuszeństwem. Ileż to w historii było już przypadków rozbijania związków (nawet małżeństw!) przez rodziców. Często religijnych rodziców. Teraz na szczęście nastały czasy kiedy współmałżonka wybiera się samemu i przynajmniej formalnie rodzice nic zrobić nie mogą. Ale tylko formalnie. Bo codzienne obrzydzanie, wyszukiwanie wad, poparte bardzo mocną (wydawałoby się racjonalną) argumentacją rzeczywiście powoduje, że człowiek się zaczyna zastanawiać czy przypadkiem nie mają racji. Zwłaszcza jeśli ma miejsce zmasowany atak i wszyscy w rodzinie są przeciwko niemu. Bo nie takiego zięcia sobie wymarzyli. Absolutnie zatem nie można winić się za to, że się nie podziela zdania rodziców. Jesteśmy dorośli i mamy swoje zdanie. Oni mają swoje. One się nie pokrywają. Trudno. Ty szanujesz ich, oni powinni szanować Twój wybór.

Pewien mądry, starszy ksiądz na naukach przedmałżeńskich prowadził konferencję na temat relacji z teściami. I powiedział coś co obecnych o mało nie przyprawiło o spadnięcie z krzesła: "Rodziców można ranić, nie wolno tylko ich krzywdzić". Dziwne słowa, prawda? No bo że krzywdzić nie wolno to jasne. Ale ranić?

Bo czasem nie da się nie zranić. Nie można pozwalać teściowej przestawiać garnków w kuchni "bo tak jest lepiej" ani pozwalać wtrącać się w wychowanie dzieci "bo ona się na tym lepiej zna", nie można siedzieć cicho jak obmawia żonę, tylko dlatego, żeby mamusi przykro nie było.

Trzeba reagować. A normalną konsekwencją takiej reakcji będzie to, że ona poczuje się urażona, obrazi się czy zrobi awanturę. I poczuje się zraniona.

I Twoi rodzice też będą jak im powiesz, że Tobie ten chłopak odpowiada. Może zrobią Ci awanturę, może nie pozwolą na ślub, a nawet po ślubie będą się wtrącać i próbować "ulepszać" Twoje małżeństwo, zmieniać Twojego męża.

Na pocieszenie powiemy jednak,  że przeważnie jest tak, że im bliżej ślubu tym zakazy bardziej słabną. Jak rodzice widzą, że młodzi faktycznie się na niego zdecydowali, jak się zaręczą (nawet jeśli rodzice nie przyjmą tego faktu do wiadomości), jak zaczną szukać sali, załatwiać formalności to dochodzi do nich, że to prawda i że nic na to nie poradzą. Jak w dodatku widzą ich wzajemny szacunek i miłość, gdy widzą, że sobie radzą i są szczęśliwi to coraz bardziej przekonują się do przyszłego zięcia czy synowej. A już gdy on czy ona – pomimo ich niechęci do niej – odnosi się do nich z szacunkiem, ma dobrą wolę i nie odciąga małżonka od jego rodziców tylko starają się oboje utrzymywać dobre relacje to bardzo często naprawdę zmieniają zdanie.

Na koniec poruszymy jeszcze problem nadopiekuńczości. Bo nieraz tak jest, że rodzice (najczęściej matka) w zasadzie nie mogą nic konkretnego zarzucić wybrance syna (to też najczęstszy przypadek) prócz tego, że …w ogóle jest. Że się pojawiła i „zabiera” mamusi jej syneczka! Czasem sytuacja taka ma miejsce gdy matka - być może po rozwodzie lub w niezbyt szczęśliwym związku - swoje uczucia przelała na syna. Rozżalona na męża ujście swoich emocji i potrzeby bliskości znalazła w synu. W ten sposób niejako zagarnęła go dla siebie i zrobiła sobie z niego substytut męża. Jeśli on nie ma rodzeństwa lub jest jedynym lub najstarszym synem ta opcja jest jeszcze bardziej prawdopodobna. Jest to trudne, bo praktycznie niemożliwe do zmiany.

Dlatego mężczyzna musi przeciąć pępowinę łączącą go z matką, bo od chwili ślubu żona będzie najważniejsza w jego życiu i on ma stanowić jej podporę, a nie sam szukać oparcia u matki. Dojrzały mężczyzna, choćby był z matką związany i ją szanował (a to naprawdę da się pogodzić) nie przestaje być mężczyzną i przewodnikiem dla żony i rodziny, którą zakłada. Ba, on ma nawet być oparciem dla tej matki w razie gdyby zabrakło jego ojca ale w sposób zdrowy. Popatrzmy na relację Maryi z Jezusem. Chyba żaden mężczyzna na ziemi nie był tak z matką związany. Chyba żadna matka nie była tak przywiązana do syna. A jednak: czy ta relacja którekolwiek ograniczała? Nie. Maryja pozwoliła Jezusowi odejść, gdy przyszedł Jego czas. Ona wiedziała, że dojrzały mężczyzna musi matkę opuścić. Bez względu na to czy misją mężczyzny jest bycie głową rodziny czy kapłaństwo on musi opuścić matkę. Nie - porzucić ją i się nią nie interesować ale stać się od niej niezależny. Stać się mężczyzną to wziąć odpowiedzialność za kobietę a nie pozwolić by kobieta była za niego odpowiedzialna. To dawać kobiecie siłę a nie szukać siły u kobiety, choćby była nią własna matka. A przykazanie "Czcij ojca swego i matkę swoją" nie oznacza: wykonuj wszystkie ich polecenia do końca życia, tylko: szanuj ich, wspieraj, zajmij się nimi na starość. Ale broń Boże nie chodzi tu o bezwzględne posłuszeństwo i rezygnację ze swoich marzeń.


Kasia i Tomek

Redakcja portalu
Waszym zdaniem
2011-10-04 13:17 Martyna napisał:
Czasami Rodzice chcą dobrze dla swojego dziecka, ale ono nie potrafi tego zrozumieć i docenić. Uważam jednak, że mimo wszystko Rodzice powinni w tych sprawach dać dziecku wolną rękę, ponieważ jeżeli młody człowiek sam się nie przekona jak to jest naprawdę to nie będzie czuł się spełniony. Uczymy się na własnych błędach, a nie na cudzych. Oczywiście nie chodzi o to, by pchać się w coś naprawdę niebezpiecznego, jednak tylko poprzez własne sukcesy i porażki nauczymy się życia. Pozdrawiam i dziękuję za ten artykuł ;).